hania
Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Nie 11:30, 08 Lip 2012 Temat postu: Opis przedwojennego bobka ;-) |
|
|
Nie jestem pewna, czy dobry dział, ale związane z książką, więc zamieszczam
Ostatnio sobie znowu czytam ku poprawie nastroju Herriota. W "Weterynarzu w zaprzęgu" jest taka oto historia (oczywiście skrócona nieco przeze mnie):
„w każdym razie (…) nie mam nic przeciwko temu, żeby jeszcze raz zobaczyć Benjamina. To bardzo wyszukane imię dla farmerskiego psa, lecz nigdy się nie dowiedziałem dlaczego się tak nazywa. A przy tym ten okazały owczarek angielski nie pasował do tego otoczenia. Stosowniejszym dla niego miejscem wydawały się trawniki okazałej rezydencji niż kamieniste pastwiska starego Arnolda. Był klasycznym okazem futrzanej kanapy i trzeba było dobrze mu się przyjrzeć, żeby stwierdzić, gdzie ma przód, a gdzie tył. Jednak kiedy już się znalazło głowę, pod gęstą grzywą można było dostrzec parę najbardziej przyjaznych oczu na świecie.
Prawdę mówiąc Benjamin był czasami aż za bardzo przyjazny, szczególnie w zimie, kiedy podwórko było błotniste, a on okazywał radość z mojej wizyty, opierając wielkie łapy o moją pierś. To samo robił z moim samochodem, obficie smarując błotem okna oraz karoserię i wymieniając uprzejmości z siedzącym wewnątrz Samem (pies weterynarza – przypis mój). Kiedy Benjamin zabierał się do czegoś robił to dokładnie. (…)
Wielki pies siedział zupełnie nieruchomo obok stołu, a jego ślepia pod grzywą opadających włosów były tym razem szeroko otwarte ze strachu. Wydawał się zbyt przerażony, aby się ruszyć i kiedy zobaczyłem jego lewą przednią łapę nie mogłem mu się dziwić. Arnold miał rację; rzeczywiście odstawała pod dziwnym kątem. Na ten widok serce uderzyło mi mocniej; całkowite wywichnięcie boczne stawu łokciowego, z przedramieniem sterczącym niemal równolegle do ziemi.(…)
- Biedny staruszek – powiedziałem, opierając dłoń na kudłatym łbie i usiłując zebrać myśli. – I co ja mam z tobą zrobić?
Pies w odpowiedzi zamiótł podłogę ogonem i otworzył pysk w nerwowym grymasie, ukazując idealnie równe zęby. (…)
Złapałem łapę tuż nad stawem i zacząłem powoli przesuwać kość promieniową w górę. Benjamin obrzucił mnie szybkim spojrzeniem, a potem odwrócił głowę; to typowy gest dobrodusznych psów, świadczący że jest gotowy znieść wszystko, co uznam za konieczne. (…)
Z niedowierzaniem spojrzałem na nogę. Była idealnie prosta.
Benjamin również wydawał się tego nie pojmować, ponieważ najpierw zerknął ostrożnie zza kurtyny włosów, a potem opuścił nos i obwąchał staw. Potem zrozumiał, że wszystko jest w porządku i podszedł do swojego pana.(…)
Dostrzegłem nos Benjamina zerkającego zza drzwi kuchennych. Innym razem odprowadziłby mnie razem z panem, ale miał taki dziwny dzień, którego kulminacyjnym punktem była moja interwencja połączona z wykręcaniem łapy. Wolał nie ryzykować.”
Historia ma miejsce przed wojna, a więc kilkadziesiąt lat temu. Jest to dla mnie osobiście jednak najlepszy opis bobtaila, jaki kiedykolwiek znalazłam - po prostu cały Bazyl, cały on: totalna przyjacielskość, dobroduszność, totalne zaufanie do człowieka bez względu na to, co człowiek z nim robi. Zachowanie podczas wizyt u weterynarza - dokładnie takie samo. Jedyne co się nie zgadza to to, że Bazyl nie skacze po ludziach i samochodach, ale to wyłącznie dlatego, że wie, iż mu nie wolno, natomiast jego mama przywitała mnie takim własnie pięknym wyskokiem, więc podejrzewam, że gdyby nie nauka od pierwszych dni w naszym domu, że po ludziach się nie skacze (no, dokładnie to, że może po mnie skakać, jak mu dam do tego wyraźny sygnał - w nagrodę, oczywiście), to w jego charakterze leży takie entuzjastyczne witanie ludzi
Tak sobie pomyślałam, że jesli Bazyl jest dokładnie taki jak przedwojenne bobki to jak cudownie udało się zarówno P. Dance - hodowczyni Bazyla, jak i wszystkim hodowcom przodków mojego kudłacza, zachować ten fantastyczny bobkowy charakter w stanie nienaruszonym. Szczególnie jak porównam te zmiany w innych rasach, to nic, tylko Wielki Szacun
Post został pochwalony 0 razy
|
|